Zapraszamy na kolejny czwartkowy wywiad. Tym razem możecie bliżej poznać Agnieszkę Chojnacką, przyjmującą Łaskovii, która w naszym zespole występuje drugi sezon z rzędu. Agnieszka bardzo dobrze radzi sobie na siatkarskim boisku, zobaczcie jak poradziła sobie z naszymi pytaniami.
W Łasku grasz drugi rok z rzędu, co skłoniło Cię do pozostania w drużynie po minionym sezonie?
Siatkówka jest moją miłością i przynosi mi mnóstwo radości już prawie 20 lat. Nie potrafię sobie wyobrazić życia bez siatkówki. Na poziomie drugiej ligi można połączyć przyjemne z pożytecznym a raczej koniecznym. Granie i trenowanie jest oczywiście przyjemnością, natomiast koniecznością jest oczywiście praca, do której trzeba chodzić.
Grasz na pozycji przyjmującej, jednak w przeszłości mogliśmy oglądać Cię występującą jako libero. Która z tych pozycji jest Ci bliższa?
Gram zawsze na takiej pozycji, na której jestem potrzebna, na każdej daję z siebie wszystko i staram się jak najwięcej wnosić do zespołu. Lubię pozycję libero, pomimo jej niewdzięcznej, bo niewidocznej roli, ale wolę grać na przyjęciu, ponieważ mam szansę wtedy zastosować nabyte przez wiele lat techniczne umiejętności w ataku, które bardzo lubię sprytnie wykorzystywać.
W naszych poprzednich wywiadach koleżanki z zespołu chwaliły Cię za pomoc i dobre rady, jak układa Wam się współpraca w tym sezonie?
W tym sezonie w zespole jest bardzo dużo młodych, mniej doświadczonych zawodniczek. Bardzo pozytywny i budujący jest fakt, że są to dziewczyny, które angażują się w treningi, bardzo wiele z siebie dają i zależy im na rozwijaniu swoich umiejętności. Pamiętam jak mnie wiele lat temu starsze zawodniczki podpowiadały jak zagrać, jak się ustawić, co zmienić, co poprawić. Bardzo ceniłam każdą najmniejszą radę, wiele z nich pamiętam do tej pory, dlatego teraz ja staram się zwrócić uwagę dziewczynom na pewne aspekty, które mogą poprawić, czy zrobić lepiej. Natomiast, czy to wykorzystają, to już kwestia indywidualna.
Mówi się że sport to zdrowie, jednak na początku sezonu borykałaś się z kontuzjami, jak wpłynęły one na Twoją obecną formę?
Kontuzja stawu skokowego na początku sezonu, to była bardzo niefortunna sytuacja, na pewno wpłynęła na moją obecną formę, ponieważ wykluczyła mnie z treningów na dwa tygodnie i wybiła z rytmu treningowego. Staram się wrócić do jak najlepszej dyspozycji dając z siebie wszystko na treningach.
Mimo że jesteś zawodniczką praworęczną często możemy oglądać Cię w ataku lewą ręką, to bardzo rzadka umiejętność, jak ją wyćwiczyłaś?
Ta moja szczęśliwa umiejętność wyniknęła z nieszczęścliwego wypadku jakim było złamanie prawej ręki przed finałami Mistrzostw Polski w Siatkówce Plażowej. W turnieju finałowym już nie zagrałam, ale tego lata byłam na trzech obozach, na których trenowałam z gipsem na ręce, bez taryfy ulgowej. Okres unieruchomienia ręki przedłużał się, trwał łącznie 3 miesiące. Początkowo przy każdym ćwiczeniu było dużo nerwów, dużo płaczu, ponieważ to wyglądało tak, jakbym zaczynała przygodę z siatkówką od początku. Celem jednak było nauczenie się atakowania i zagrywania lewą ręką, tak by móc w pełni uczestniczyć w treningach. Gdy już mogłam grać prawą ręką, moim założeniem było, żeby nigdy nie stracić tego, czego się z tak dużym trudem nauczyłam.
Za Wami już 5 ligowych meczów, jak oceniasz Waszą grę? Czy zespół jest bardziej zgrany niż na początku sezonu?
Na pewno jesteśmy bardziej zgrane niż na początku, lepiej się dogadujemy i rozumiemy. To jest zupełnie nowy zespół, nowe twarze, nowe charaktery, nie jest łatwo w krótkim czasie wszystkie te aspekty zespolić, ale łączy nas miłość do siatkówki, chęć wygrywania a także serce, które zostawiamy na boisku.
W meczu ze Spartą miałyście słabsze i lepsze momenty, zwłaszcza trzeci set w Waszym wykonaniu mógł się bardzo podobać. Co Twoim zdaniem jest powodem tak nierównej gry?
Najważniejsza jest wiara w zwycięstwo i to, że może być lepiej. Mam wrażenie, że w tym meczu, po pechowym początku, powoli dojrzewałyśmy do tego, że można coś „urwać” jeszcze przeciwniczkom i pokazać, że tak szybko nie pojadą do domu. Zaczęłyśmy się nawzajem pozytywnie nakręcać i okazało się, że też potrafimy postawić się przeciwnikowi i napędzić im stracha. Bardzo niewiele brakowało, żeby wygrać tego trzeciego seta, a wtedy mecz mógłby otworzyć się na nowo.
Jesteś doświadczoną zawodniczką halową, ale podobnie jak część koleżanek z zespołu latem możemy Cię oglądać również na boiskach plażowych. W której odmianie siatkówki czujesz się lepiej?
Trudno porównywać siatkówkę plażową i halową, ponieważ wbrew pozorom to dwie różne dyscypliny. Gdybym mogła wybierać, którą z nich wolałabym trenować cały rok, skłoniłabym się pewnie do plażówki. Tam dużo więcej ode mnie zależy, właściwie niewiele jest akcji, w których mogę nie wziąć udziału. Ponadto w siatkówce plażowej potrzeba jeszcze więcej sprytu i techniki, trzeba umieć „oszukiwać” przeciwnika swoimi zagraniami, tak, żeby do końca nie wiedział co chcę zrobić.
W trakcie wakacji brałaś udział w rozgrywkach Wakacyjnej Ligi Siatkówki Plażowej na łaskim kąpielisku, gdzie grałaś w parze m.in. z koleżanką z drużyny, Karoliną Makaruk. Czy wspólna gra na plaży sprawia, że lepiej dogadujecie się na hali?
Grając w parze na boisku plażowym można dużo lepiej poznać swoją partnerkę, w porównaniu do gry na hali. W dwójce trzeba umieć się dogadywać, trzeba dużo lepiej rozumieć drugą osobę, wzmacniać jej mocne strony, potrafić przełamać słabości, trzeba dużo bardziej myśleć o sobie nawzajem. Myślę, że tegoroczne lato pozwoliło nam się lepiej poznać, dzięki czemu dogadujemy się teraz na hali, a dodatkowo wiem, a przynajmniej wydaje mi się, że wiem jak mogę z Karoliną pracować na treningach halowych, bo wiem na co ją stać.
Czy za rok również planujesz zagrać w rozgrywkach WLSP?
Tak jak wspomniałam na początku, siatkówka jest moją miłością, natomiast plażówka jest dla mnie przyjemnością samą w sobie. Gdy po ciężkich treningach na piachu przychodzi czas, gdy można zweryfikować swoje umiejętności na turnieju, szczególnie w tak urokliwym miejscu, ze wspaniałą oprawą i rodzinną atmosferą, to już jest tak zwana wisienka na torcie.