O początkach swojej przygody z siatkówką, minionej pierwszej rundzie rozgrywek i planach na rundę rewanżową opowiedziała nam rozgrywająca Łaskovii – Natalia Karbowska. Gorąco zachęcamy do lektury czwartkowego wywiadu.
Swoje pierwsze siatkarskie kroki, podobnie jak Ola Mielczarek-Błońska, stawiałaś w Wieluniu. Opowiedz nam o początkach Swojej przygody z siatkówką. Ile lat miałaś gdy zaczęłaś treningi, kto był Twoim pierwszym trenerem?
Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się na osiedlowym trzepaku, gdzie codziennie rozgrywane były arcyważne siatkarskie mundiale. Pasją do siatkówki zaraziły mnie moje starsze koleżanki, sąsiadki, które już trenowały, jeździły na turnieje, a ja strasznie im tego zazdrościłam. Nie pozostało mi nic innego jak po prostu nauczyć się odbijać, by być częścią tej siatkarskiej bandy. Śmiało mogę stwierdzić, że to właśnie one były moimi pierwszymi trenerami, czasem baaardzo wymagającymi. Chęć uczestnictwa w treningach wykazywałam już w I klasie szkoły podstawowej, jednak trener do której trafiłam, Pani Irena Wolniak, uznała że III klasa będzie odpowiednim momentem na rozpoczęcie treningów.
Czy udało Ci się osiągnąć jakieś sukcesy?
Mówiąc o sukcesach nie było ich za wiele. Na pewno sukcesem było zdobycie wraz z wieluńskim klubem mistrzostwa województwa w młodziczkach i juniorkach, wicemistrzostwa w kadetkach i niezła postawa na szczeblu centralnym. Miałam także krótki epizod plażowy, awansując do finałów MP. Za swój sukces uważam również sam fakt, że po rozgrywkach młodzieżowych kontynuowałam przygodę z siatkówką, która trwa do chwili obecnej.
Grasz na pozycji rozgrywającej. Czy od początku była to Twoja pozycja czy próbowałaś swoich sił również gdzie indziej?
Jako młodziczka grałam na przyjęciu. Sprawiało mi to wiele radości i satysfakcji. Znalazłam się w kadrze województwa, gdzie stopniowo byłam przestawiana na rozegranie. Ten eksperyment to wspólna decyzja trenera kadry oraz mojej trener Pani Wolniak. Nie ukrywam, że w pierwszej chwili nie spodobał mi się ten pomysł, jednak po licznych rozmowach z trenerami postanowiłam spróbować i teraz wiem, że to była najlepsza decyzja.
Czy lubisz swoją pozycję?
Mówi się, że rozegranie to niewdzięczna i niedoceniana pozycja. Uważam jednak, że ktoś kto rzeczywiście zna się na siatkówce zawsze dostrzeże zasługi dobrego rozgrywającego i to w nim upatrywał będzie cichego bohatera meczu. Bardzo lubię swoją pozycję, a przede wszystkim tą odpowiedzialność za każdą piłkę, którą wypuszczam z dłoni. Rozgrywający jest swego rodzaju dyrygentem. Nie ukrywam, że gdy tylko uda mi się choć częściowo ułatwić dziewczynom pracę w ataku jestem mega zadowolona i spełniona. Grunt – nie utrudniać (śmiech).
Czy jest jakiś siatkarz lub siatkarka, na których się wzorujesz?
Jest wielu siatkarzy i siatkarek, których umiejętności mi imponują, jednak nie ukrywam, że oglądając jakikolwiek mecz najwięcej uwagi poświęcam grze rozgrywających. Bardzo lubię styl gry doświadczonej włoskiej rozgrywającej Eleonory Lo Bianco. Niesamowitym talentem jest również moja rówieśniczka Turczynka Nas Aydemir. Biorąc pod uwagę polskie podwórko kibicuję Joannie Wołosz.
Mimo wciąż młodego wieku jesteś już doświadczoną siatkarką, masz za sobą grę m.in. w barwach AZS Politechniki Radomskiej w I i II lidze. W Łaskovii grasz z dużą grupą mniej doświadczonych koleżanek, część z nich to jeszcze juniorki i kadetki. Jak układa Wam się współpraca?
Doświadczenie? Myślę, że to trochę za dużo powiedziane. W Radomiu spędziłam jedynie 3 lata, po czym drugie tyle miałam przerwy. Fakt, sporo się nauczyłam, jednak mam olbrzymie braki treningowe, widoczne w każdym elemencie. Rzeczywiście, w zespole jest sporo młodszych zawodniczek, to dobrze, wnoszą do zespołu dużo świeżości, ale przede wszystkim widać, że kochają siatkówkę. Podchodzą bardzo poważnie do każdego treningu, są niezwykle zmotywowane i zdeterminowane by podnosić swoje umiejętności, a każdą nawet najmniejszą radę zarówno od trenera jak i od nas, od starszych koleżanek doceniają i starają się wdrażać w życie.
Po pierwszej rundzie zajmujecie ósme miejsce w tabeli i macie na swoim koncie cztery zwycięstwa i pięć porażek. Stawka jest jednak bardzo wyrównana, bo taki sam bilans mają trzy inne zespoły, które Was wyprzedzają. Jak ocenisz pierwszą część rozgrywek w Waszym wykonaniu?
Tak jak wspomniałeś, stawka jest naprawdę wyrównana. W tej lidze każdy z każdym może powalczyć o zwycięstwo. Teoretyczni faworyci nie raz musieli przełknąć gorycz porażki. Zdecydowanie można żałować kilku meczy, kilku setów. Jest nad czym pracować, musimy odrobić lekcję, by odpowiednio przygotować się do rundy rewanżowej.
Osiągnęłyście wynik na miarę możliwości czy jednak była szansa żeby „urwać” coś więcej?
Szczerze mówiąc liczyłam na lepszą lokatę po I rundzie, ale rzeczywiście w tabeli ciasno. Jest to dowód na to, jak ważny jest każdy wygrany/przegrany punkt, set, czy też mecz. Były okazje do tego, by uszczypnąć coś więcej, ale tak jak wspomniałam najważniejsze jest to żeby każdą porażkę zamienić w sukces.
Czy jest jakieś spotkanie, którego szczególnie żałujecie?
Bardzo żałuję meczu w Lublinie, czy też w Warszawie z tamtejszym AWF-em. O meczu w Nowym Dworze Mazowieckim pozwolisz, że nie będę wspominać.
A może jakiś mecz, który uważasz za szczególnie dobry w Waszym wykonaniu?
Wspomniany mecz z warszawskim AWF-em – uważam, że mimo porażki zagrałyśmy naprawde fajne zawody. Super walka w spotkaniu u siebie z Bluesoftem Mazovią, czy też miniony mecz z BAS Białystok.
W ostatniej kolejce pokonałyście wspomniany przez Ciebie BAS Białystok. Patrząc na wynik tego spotkania wydawać by się mogło, że było to łatwe zwycięstwo, ale przez długi okres czasu białostoczczanki stawiały Wam zacięty opór, zwłaszcza w trzeciej partii. Jak myślisz co zadecydowało o Waszej wygranej?
Mamy naprawdę fajny zespół. Według mnie jesteśmy takie niepozorne, bez żadnych wielkich nazwisk, kontraktów na miliony złotych, trenujemy bo lubimy i chcemy przynosić radość wszystkim kibicom. Naszym atutem jest zespołowość. W chwilach zwątpienia, gdy coś nie idzie zbiegamy się na środku boiska i dajemy sobie wzajemnie mega dużo pozytywnej energii i wsparcia. Wiadomym jest nie od dziś, że często w kluczowych momentach to nie umiejętności decydują o losach seta, czy też meczu, a tzw. chłodna głowa.
Drugą rundę rozpoczynacie meczem w Nadarzynie z tamtejszym GLKS-em, który do tej pory wygrał tylko jedno spotkanie. W pierwszej kolejce, jeszcze bez Ciebie w składzie, nadarzynianki postawiły jednak Waszej drużynie bardzo trudne warunki i zwycięstwo udało się odnieść dopiero po tie-breaku. Jaki cel stawiacie sobie przed starciem rewanżowym i generalnie przed drugą rundą rozgrywek?
Rzeczywiście, nie znam zespołu z Nadarzyna. Jedziemy po 3 punkty i żaden inny scenariusz nie wchodzi w grę. Druga runda to przede wszystkim ponowne zwycięstwa z zespołami, z którymi uporałyśmy się w I rundzie i oczywiście walka o kolejne oczka w spotkaniach z naszymi oprawcami. Myślę, że jesteśmy w stanie zapewnić sobie spokojne miejsce w środku tabeli. Zapewniam, że dołożymy wszelkich starań, by tak się zadziało.
Dziękuję za rozmowę i powodzenia!