W ostatnim meczu rundy zasadniczej siatkarki UKS Ozorków pokonały przed własną publicznością Łaskovię 3:1. Dzięki temu podopieczne Grzegorza Zawieruchy wyprzedziły o jeden punkt AZS AWF UKSW Warszawa i zakończyły rozgrywki na czwartym miejscu.W ostatnim meczu rundy zasadniczej siatkarki UKS Ozorków pokonały przed własną publicznością Łaskovię 3:1. Dzięki temu podopieczne Grzegorza Zawieruchy wyprzedziły o jeden punkt AZS AWF UKSW Warszawa i zakończyły rozgrywki na czwartym miejscu.
Historia drugoligowych występów siatkarek z Łasku i Ozorkowa jest nierozerwalna od roku 2010. Wtedy bowiem UKS i występujący wtedy pod nazwą ŁMLKS zajęły w lidze wojewódzkiej dwa pierwsze miejsca, a po meczach eliminacyjnych awansowały do II ligi. Los skojarzył oba zespoły w grupie trzeciej. Debiut w rozgrywkach ogólnopolskich lepiej wypadł w wykonaniu ozorkowianek. Łaskowianki, mimo iż wygrały dwukrotnie z ekipą UKS, zajęły ósme miejsce i zmuszone były walczyć o utrzymanie ze Skrą Bełchatów. Sztuka ta wypadła pomyślnie w wykonaniu podopiecznych Bogdana Lipowskiego, tak więc oba zespoły spotkały się również w sezonie 2011/2012. Również i tym razem łaskowianki okazały się dwukrotnie lepsze, a w fazie play-out zagrały dla odmiany siatkarki UKS, które po trzech zwycięstwach nad Sobieskim Lublin zapewniły sobie utrzymanie.
Tegoroczne rozgrywki przyniosły spore zmiany w potyczkach drużyn z Ozorkowa i Łasku. Pod wodzą Grzegorza Zawieruchy siatkarki UKS nie dość, że po raz pierwszy w II lidze pokonały łaskowianki, to jeszcze 3:0 i na wyjeździe. Rewanż zapowiadał się niezmiernie ciekawie. Spotkanie w Ozorkowie rozpoczęło się bowiem po godzinie 19:00, a oba zespoły znały wyniki pozostałych spotkań. Walczące o utrzymanie zawodniczki Łaskovii odetchnęły z ulgą, ponieważ zarówno Perła Złotokłos, Jedynka Łomża, jak i AZS UMCS Lublin przegrały swoje spotkania, tak więc podopieczne Bogdana Lipowskiego miały zapewniony ligowy byt bez potrzeby gry w fazie play-out. Mecz z ozorkowiankami miał jednak olbrzymie znaczenie dla siatkarek UKS, które musiały koniecznie wygrać, aby wyprzedzić w tabeli AZS AWF UKSW Warszawa, który zakończył ligowe zmagania dwa tygodnie temu, a w 18. kolejce pauzował. – Przed meczem dostałam chyba ze trzy wiadomości od dziewczyn z Warszawy, które mówiły, że trzymają za nas kciuki – mówiła kapitan Łaskovii Maja Nowicka, która na co dzień mieszka i pracuje w stolicy.
Mimo iż łaskowianki miały zapewnione utrzymanie, a zwycięstwo nad UKS nic nie zmieniało w ich sytuacji w tabeli, to jednak przystąpiły z animuszem do pojedynku z ozorkowiankami. Od pierwszego gwizdka sędziego żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć na więcej niż dwa punkty, a prowadzenie wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk. Oba zespoły bardzo dobrze prezentowały się zwłaszcza w obronie i trudno było wskazać faworyta premierowej odsłony. Wszystko zmieniło się przy stanie 18:18. Wówczas w polu zagrywki pojawiła się Katarzyna Rudzka, a gospodynie zdobyły pięć punktów z rzędu (23:18). Był to przełomowy moment seta. Mimo ambitnej gry łaskowiankom nie udało się odrobić strat i pierwsza partia padła łupem ozorkowianek.
Drugi set bliźniaczo przypominał premierową odsłonę. Kiedy na tablicy wyników było 17:17, trzy punkty z rzędu zdobyły siatkarki UKS (20:17) i wydawało się, że – podobnie jak w pierwszym secie – znowu dowiozą przewagę do końca. Nic bardziej mylnego. W krótkim czasie Adrianna Sobczak dwukrotnie zablokowała Klaudię Maryniak (21:20, 21:21), a chwilę później wykorzystała przechodzącą piłkę i to Łaskovia wyszła na prowadzenie 23:22. Ta sama zawodniczka postawiła kropkę nad i, zatrzymując na siatce Joannę Walczak i rywalizacja zaczęła się od początku.
Trzecia część meczu to powtórka z dwóch poprzednich partii. Z tą tylko różnicą, że wyrównana gra trwała jedynie do stanu 15:15. Wtedy bowiem na zagrywce pojawiła się Maryniak, która swoimi serwisami ustrzeliła kolejno Agatę Śniegulę, Maję Nowicką i Zuzannę Glubę. W krótkim czasie zrobiło się 21:15, co w zupełności wystarczyło, aby kontrolować sytuację do końca seta.
Czwarta i jak się okazało ostatnia partia była najbardziej emocjonująca. I znów, jak w poprzednich setach, obie ekipy walczyły punkt za punkt, a losy meczu rozstrzygnęły się w końcówce. Przy stanie 24:24 w siatkę zaatakowała najlepsza w ekipie UKS Kamila Łuczak i wydawało się, że łaskowianki, mając piłkę setową, doprowadzą do tie-breaka. Tak się jednak nie stało, bowiem najpierw zagrywkę zepsuła Weronika Kisiel, a chwilę później dwa błędy z rzędu popełniła Dorota Chmielewska i to ozorkowianki cieszyły się ze zwycięstwa 27:25 i 3:1 w całym meczu.
Trzy punkty zdobyte w pojedynku z Łaskovią dały podopiecznym Grzegorza Zawieruchy awans na czwarte miejsce w tabeli grupy 3, co jest największym sukcesem w trzyletniej historii występów ozorkowianek w II lidze. Nie udało się to ani w sezonie 2010/2011 pod wodzą Włodzimierza Kurka, ani rok temu, gdy zespół prowadził Ryszard Antosiak. Dla targanego kłopotami finansowymi zespołu z liczącej niewiele ponad 20 tysięcy mieszkańców miejscowości awans do fazy play-off to nie lada wydarzenie. Stawkę najlepszych czterech zespołów uzupełniają bowiem stołeczne ekipy Politechniki i LSW oraz Łódzki Klub Sportowy.
UKS Ozorków – ŁMLKS Łaskovia Łask 3:1
(25:22, 23:25, 25:20, 27:25)
Składy zespołów:
UKS: Rudzka, Łuczak K., Maryniak, Gusławska, Kuźmin, Adamiak, Łuczak P. (libero) oraz Walczak, Sobór i Chojnacka
Łaskovia: Jaszczuk, Kretek, Pokora, Sobczak, Kisiel, Nowicka, Gluba (libero) oraz Chmielewska, Śniegula i Armacka