II liga

Politechnika zwyciężyła w Łasku

Po zaciętej czterosetowej walce AZS Politechnika Warszawska wygrał w Łasku z tamtejszym ŁMLKS w meczu 12 kolejki II ligi i umocnił się tym samym na trzecim miejscu w grupie 3. – Szkoda straconej szansy – mówił po meczu trener gospodyń, Bogdan Lipowski.

– Mimo że ŁMLKS zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, podejdziemy do tego meczu bardzo poważnie. Chociaż mieliśmy prawie miesięczną przerwę w lidze, to jesteśmy dobrze przygotowani. Przed meczem z Łaskiem zagraliśmy sparing ze Spartą Warszawa, w którym zaprezentowaliśmy się bardzo fajnie – mówił przed spotkaniem Robert Strzałkowski, trener Politechniki. Obie drużyny przystąpiły do meczu osłabione. W szeregach gospodyń zabrakło Kamili Kępy, natomiast stołeczne przyjechały do Łasku bez Bii Sodre, Pauliny Bartkowiak oraz Joanny Kaliszuk. Języczkiem u wagi był fakt, iż w zespole z Warszawy po raz pierwszy w tym sezonie na pozycji libero zagrała nominalna przyjmująca Maja Nowicka, która jest wychowanką ŁMLKS. – Nie ukrywam, że trochę się boję. Na mecze w Łasku przychodzi dużo kibiców, a większość z nich to moi znajomi – mówiła przed meczem podopieczna Roberta Strzałkowskiego.

Tej bojaźni nie było jednak widać zarówno w grze Mai, jak i pozostałych zawodniczek Politechniki. Przyjezdne od początku premierowej odsłony narzuciły swój styl gry łaskowiankom, które miały problem zwłaszcza z przyjęciem zagrywki. Pierwsze trzy punktu warszawianki zdobyły po błędach gospodyń, a po asie serwisowym Magdaleny Sibigi ich przewaga wzrosła do czterech oczek (5:1). Dzięki dobrej grze Agnieszki Wołoszyn podopieczne Bogdana Lipowskiego złapały kontakt ze stołecznymi siatkarkami (6:7). W odpowiedzi Agata Grygorowicz popisała się skutecznym atakiem, a zaraz potem asem serwisowym. Przy stanie 10:6 dla zawodniczek Roberta Strzałkowskiego o czas poprosił szkoleniowiec gospodyń. Gra łaskowianek nie uległa jednak zmianie, natomiast w ataku doskonale radziła sobie Sibiga, która wyprowadziła Politechnikę na prowadzenie 16:8. Kropkę nad i warszawianki postawiły przy serwisie Małgorzaty Zaciek, która dwukrotnie punktowała bezpośrednio z zagrywki a także uniemożliwiała miejscowym wyprowadzenie ataku. Seta zakończyła atakiem z kontrataku Sibiga.

Druga partia zupełnie nie przypominała pierwszej odsłony. Gospodynie rozpoczęły od trzypunktowego prowadzenia po kiwce Marty Koperek i atakach Agnieszki Wołoszyn. Po ataku rozgrywającej ŁMLKS przewaga wzrosła do czterech oczek (8:4). Wówczas o przerwę dla swojego zespołu poprosił Robert Strzałkowski. Na nic się to jednak zdało, gdyż miejscowe były na fali. Zdecydowanie najlepszą na boisku Agnieszkę Wołoszyn wspierała w ataku Olga Samul a także Malwina Smarzek. Kilka razy kapitalną grą w obronie popisała się libero Kaja Rogala, co pozwoliło na wyprowadzenie kontrataków. Przewaga łaskowianek wynosiła już osiem punktów (17:9), jednak podopieczne Bogdana Lipowskiego rozluźniły się i pozwoliły rywalkom zbliżyć się na cztery oczka (18:14). Chłodną głowę zachowała w końcówce Koperek dwukrotnie kiwając i to ona poprowadziła swój zespół do zwycięstwa w tej partii.

Siatkówkę przez duże S zaprezentowały obie drużyny w trzeciej odsłonie. Od początku seta żadna ze stron nie potrafiła zaznaczyć swojej przewagi. Przy stanie 7:6 dla łaskowianek zagrywkę zepsuła Marta Piekut, a chwilę później w siatkę zaatakowała Zaciek. Asem serwisowym popisała się najmłodsza na boisku, czternastoletnia Malwina Smarzek. Jedenasty punkt dołożyła Karolina Rogala i przewaga miejscowych wzrosła do pięciu oczek (11:6). Wówczas o przerwę poprosił szkoleniowiec Politechniki, jednak gra jego zespołu nie uległa zmianie. Przełamanie nastąpiło, gdy na tablicy wyników widniał rezultat 19:15 dla gospodyń. Łaskowianki znalazły się w trudnym ustawieniu, miały również problem z przyjęciem zagrywki. Trzykrotnie ataku nie skończyła Agnieszka Raczyńska, którą pocelowała jeszcze zagrywką Aneta Gancarczyk i na prowadzenie, pierwszy raz w tym secie, wyszła Politechnika (21:20). Miejscowe podjęły jednak walkę i grały punkt za punkt. Miały nawet piłkę setową (26:25), jednak więcej zimnej krwi w końcówce zachowały podopieczne Roberta Strzałkowskiego i zwyciężyły 29:27.

Bliźniaczo podobny do trzeciej partii był set czwarty z tą tylko różnicą, że w ekipie Politechniki od początku na boisko wyszła Karolina Rojek, która zastąpiła Agatę Grygorowicz. Żadna za stron nie potrafiła odskoczyć na więcej niż dwa punkty. I tak było do samego końca. O zwycięstwie warszawianek w tej odsłonie zadecydowała przede wszystkim mniejsza ilość własnych błędów (cztery przy pięciu łaskowianek) a także większa odporność psychiczna. Przy stanie po 23 punkty z ataku zdobyły Zaciek i Rojek, zapewniając tym samym wygraną swojej drużynie.

ŁMLKS Łask – AZS Politechnika Warszawska 1:3
(11:25, 25:20, 27:29, 23:25)

Składy zespołów:

ŁMLKS: Koperek (9 pkt.), Wołoszyn (28), Samul (13), Raczyńska (8), Smarzek (10), Karolina Rogala (5), Kaja Rogala (libero) oraz Wodzińska, Chojnacka i Lipowska

AZS Politechnika: Pilarek (5 pkt.), Zaciek (12), Sibiga (13), Grygorowicz (5), Piekut (11), Gancarczyk (5), Nowicka (libero) oraz Rojek (6), Duda (1), Lewandowska i Brudzińska

Powiedzieli po meczu:

Bogdan Lipowski, trener ŁMLKS: – Szkoda straconej szansy. Z przebiegu spotkania wynik mógł być zupełnie inny i równie dobrze to my mogliśmy wygrać 3:1. Pierwszego seta Politechnika zagrała wręcz doskonale, my natomiast podeszliśmy do meczu strasznie bojaźliwie. Warszawianki zdemolowały nas trudną, atakującą zagrywką z wyskoku. Mieliśmy olbrzymie kłopoty z przyjęciem i wyprowadzeniem ataku. Na drugą partię wyszliśmy całkowicie odmienieni. Popełnialiśmy zdecydowanie mniej własnych błędów, poprawiliśmy zagrywkę, zaczął funkcjonować blok, a dodatkowo wychodziły nam dobre akcje w obronie, co pozwoliło na wyprowadzenie kontrataków i to było kluczem do zwycięstwa w tym secie. Dwie następne partie graliśmy już jak równy z równym z trzecim zespołem w tabeli, jednak o wygranej zadecydowały niuanse. Co z tego, że moje zawodniczki zagrały dobry mecz, skoro nie zdobyliśmy punktu. Niestety, nie jest to pierwsza taka sytuacja w tym sezonie. Bierze się to z tego, że nie wytrzymujemy psychicznie końcówek setów. Jesteśmy beniaminkiem i ciąży na nas presja utrzymania się w II lidze.

Sylwia Pilarek, Politechnika: – Jestem zdania, że Łask nie zasłużył na ostatnie miejsce, bo znowu zagrały z nami bardzo dobry mecz i napsuły nam sporo krwi. Ciężko nam się grało przeciwko Agnieszce Wołoszyn. To bardzo skoczna a na dodatek doświadczona zawodniczka, w jej grze widać obycie na plażówce, bo doskonale widzi blok i trudno było nam ją zatrzymać. U nas liderem jest cały zespół, nie ma jednej dziewczyny, która ciągnęłaby grę. Owszem, po przekątnej ze mną gra Małgosia Zaciek i to ona powinna być odpowiedzialna za grę w ataku. Starałam się jednak równomiernie obdzielać zarówno atakującą, jak i przyjmujące, a przy dobrym przyjęciu prowadziłam grę przez środek.

Agnieszka Wołoszyn, kapitan ŁMLKS: – To miejsce, które zajmujemy w tabeli naprawdę nie jest adekwatne do umiejętności naszych zawodniczek. Po pierwszym, gładko przegranym secie obudziłyśmy się i znacznie poprawiłyśmy naszą grę, a wysoką dyspozycję utrzymałyśmy już do końca meczu. Głównym powodem naszych porażek, nie tylko w tym spotkaniu, jest brak zimnej krwi w końcówkach. Przychodząc do Łasku wiedziałam, jakie są oczekiwania wobec mnie. Dostawałam dużo piłek, bo taka jest moja rola w drużynie. Pomimo tego, że zdobyłam 28 punktów nie czułam się jakoś specjalnie zmęczona. Nie wiem, z czego wynikało to, że w czwartym secie Marta Koperek nie wystawiała mi tylu piłek, ile w trzech poprzednich partiach. Nie była to decyzja ani moja, ani trenera. Dokonaliśmy jednak roszady na środku, bo nasza najmłodsza środkowa miała problemy z zatrzymaniem Marty Piekut, do której kierowanych było dużo piłek. Na pewno gdybyśmy wygrywały mecze, to atmosfera w drużynie byłaby rewelacyjna. Zaczynamy jednak powoli odczuwać presję, bo do końca rozgrywek pozostało już niewiele spotkań, a my nadal okupujemy ostatnie miejsce w tabeli. Uważam, że wszystkie trzy mecze, które będą się odbywały u nas na hali: z Ostrołęką, Skrą i Ozorkowem wygramy 3:0.

Robert Strzałkowski, trener Politechniki: – Łask to nie jest drużyna, która powinna zajmować ostatnie miejsce i dziewczyny po raz kolejny udowodniły to w meczu z nami, stawiając nam bardzo trudne warunki. Udało nam się jednak wygrać i to jest najważniejsze, że wracamy do domu z trzema punktami. W pierwszym secie graliśmy swoją siatkówkę. Dzięki dobrej zagrywce odrzuciliśmy przeciwniczki od siatki i narzuciliśmy im swoje warunki. Później dziewczyny z Łasku znacznie poprawiły przyjęcie i nie grało nam się tak łatwo. Dobrze, że po drugiej przegranej partii udało nam się podnieść i wygrać dwa następne sety. Były one jednak bardzo zacięte, zwyciężyliśmy w nich dopiero na przewagi, także niewiele brakowało a wynik mógłby być odwrotny. Game plan w dzisiejszym meczu sprawdził się w stu procentach, nawet w przypadku Agnieszki Wołoszyn. Zamykaliśmy jej skos, jednak ona przedzierała się przez nasz blok. Jest to na tyle doświadczona zawodniczka, że gra przeciwko niej doskonale pokazuje, iż od rozpisania danego przeciwnika do wykonania danych elementów jest daleka droga. Cieszę się, że zmiany, których dokonałem sprawdziły się. Bardzo fajnie zagrała Maja Nowicka, która pierwszy raz w tym sezonie grała na libero. Jestem również zadowolony z postawy Karoliny Rojek, ponieważ weszła z ławki, zagrała bez kompleksów i skończyła nam już drugi mecz z rzędu. Poza tym dobrze funkcjonował dzisiaj blok.

Kliknij by skomentować

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Na górę