W drugim spotkaniu fazy play-off siatkarki ŁMLKS po raz kolejny pokonały bez straty seta bełchatowską Skrę. Naszym zawodniczkom brakuje już tylko jednego zwycięstwa by utrzymać drugą ligę dla Łasku. Trzeci, miejmy nadzieję ostatni mecz, już w najbliższą sobotę w Bełchatowie.
W pierwszym secie żadna z drużyn nie potrafiła odskoczyć na więcej niż dwa punkty aż do stanu 8:7. Wówczas Marta Koperek przepchnęła na siatce Stolarczyk, a chwilę później siatki dotknęły bełchatowianki i zrobiło się 10:7. Siatkarki Skry odrobiły jednak straty, a nawet wyszły na prowadzenie (13:12, 18:16 i 20:18), w czym pomogły im miejscowe, popełniając w całej partii aż 10 własnych błędów. Bardzo dobrze spisywała się przyjmująca Skry Aleksandra Królikowska, która w premierowej odsłonie kończyła niemal wszystkie ataki, zarówno z lewego skrzydła, jak i szóstej strefy. Końcówka pierwszej partii to doskonałe odzwierciedlenie postawy ŁMLKS w całym dwumeczu. Gdy tylko podopieczne Bogdana Lipowskiego czuły na swoich plecach oddech rywalek, wrzucały wyższy bieg i nie pozostawiały złudzeń, kto tego dnia był lepszą drużyną. Od stanu 18:20 łaskowianki zdobyły siedem punktów, a bełchatowianki tylko dwa.
Druga partia to absolutna dominacja miejscowych, chociaż po ataku Królikowskiej to podopieczne Piotra Narejki prowadziły 15:11. Sytuacja zmieniła się jednak niczym w kalejdoskopie. Najpierw Wołoszyn punktowała atakiem z lewego skrzydła, a gdy w polu zagrywki pojawiła się Samul łaskowianki zdobyły 12 punktów z rzędu (24:15) i bezpiecznie kontrolowały przebieg wydarzeń na boisku.
W trzecim secie wyrównana walka trwała tylko do stanu 7:7. Wówczas siatkarki Skry straciły cztery punkty z rzędu przy serwisie Wołoszyn, a kolejna seria straconych punktów spowodowana była błędami własnymi (23 w całym meczu) i zrobiło się 15:8. Przyjezdne wprawdzie doprowadziły do stanu 14:18, jednak wówczas w polu zagrywki pojawiła się Samul i pozostała w nim już do końca meczu. Obok niej i najskuteczniejszej na boisku Wołoszyn wyróżniającą się zawodniczką była Paulina Wodzińska, która w połowie drugiego seta zastąpiła słabo dysponowaną tego dnia Raczyńską. – Ciężko jest się zmobilizować, kiedy wiemy, że przyjeżdża do nas przeciwnik w dziewięcioosobowym składzie z środkową na pozycji rozgrywającej i wiemy, że dziewczyny z Bełchatowa nie są nam w stanie zrobić krzywdy. Popełniałyśmy zbyt dużo własnych błędów, które wynikały z nonszalancji, ale gra się tak, jak przeciwnik pozwala – podsumowała Agnieszka Wołoszyn, kapitan ŁMLKS.
ŁMLKS Łask – EKS Skra Bełchatów 3:0
(25:22. 25:16, 25:14)
Składy zespołów:
ŁMLKS: Koperek (2 pkt.), Samul (3), Wołoszyn (29), Smarzek (5), Raczyńska (3), Karolina Rogala (1), Kaja Rogala (libero) oraz Wodzińska (9), Lipowska (libero) i Chojnacka
Skra: Stolarczyk (9 pkt.), Kuleta (2), Ulaszewska (2), Mielczarek (3), Królikowska (8), Stasiak (4), Pizon (libero) oraz Kardecka (1) i Nowocień
Powiedzieli po dwumeczu:
Bogdan Lipowski, trener ŁMLKS: – Oba spotkania w naszym wykonaniu były bardzo nierówne. Zwycięzców się jednak nie sądzi i cieszę się z tych dwóch zwycięstw, ale na pewno nie ze stylu, w jakim je odnieśliśmy. Sobotni mecz bardzo słabo w przyjęciu zaczęła Olga Samul, która nonszalancko podchodziła do zepsutych piłek w przyjęciu. Muszę ją jednak pochwalić za serie bardzo dobrych zagrywek. Jestem również zadowolony z Pauliny Wodzińskiej, która dała bardzo dobrą zmianę, jak również z postawy całego zespołu w trzeciej partii niedzielnego meczu, gdzie przegrywaliśmy 11:15 i udało nam się wygrać.
Piotr Narejko, trener Skry: – Po tych dwóch meczach widać, że nawet wygrana z Łaskiem jest dla nas poprzeczką ustawioną za wysoko. Szczerze mówiąc w tym składzie osobowym, w którym przyjechaliśmy, zagraliśmy na tyle, na ile mogliśmy. Niestety, naszą bolączką w tych dwóch spotkaniach był całkowity brak przyjęcia. W pozostałych elementach radziliśmy sobie całkiem nieźle. Słaby odbiór i oddawanie piłek za darmo powodowały nakręcanie się przeciwnika. Dziewczyny z Łasku mogły pozwolić sobie na kombinacyjne akcje i przez to nabierały wiatru w żagle.