Drugie zwycięstwo z rzędu we własnej hali odniosły siatkarki ŁMLKS Łask i zrobiły kolejny krok w kierunku utrzymania się w II lidze. Niekwestionowaną bohaterką pięciosetowego pojedynku ze Skrą Bełchatów była Agnieszka Wołoszyn, która zdobyła 32 punkty.
Do meczu o przysłowiowe sześć punktów przystąpiły drużyny znające się jak łyse konie. Wychowanką zespołu z Bełchatowa jest rozgrywająca ŁMLKS Marta Koperek, natomiast w szeregach Skry występują Joanna Stolarczyk i Monika Stasiak, które jeszcze dwa lata temu walczyły o drugą ligę dla Łasku. Miejscowe przystąpiły do tego meczu będąc na fali po zwycięstwie 3:0 nad Nike Ostrołęka, które odniosły przed dwoma tygodniami. Języczkiem u wagi był fakt, iż w pierwszej rundzie podopieczne Piotra Narejki wygrały u siebie z ŁMLKS 3:1, jednak w ostatniej kolejce przegrały arcyważny mecz z UKS Ozorków, tak więc powtórzenie wyniku z 7 kolejki było dla walczących o utrzymanie bełchatowianek na wagę złota.
Spotkanie lepiej zaczęły przyjezdne, które po dwóch atakach Aleksandry Królikowskiej prowadziły 3:1. Łaskowianki nie pozwoliły jednak rozpędzić się Skrze, szybko doprowadzając do wyrównania i do stanu 12:12 obie drużyny grały punkt za punkt. Skuteczna gra na siatce Pauliny Wodzińskiej i Agnieszki Wołoszyn pozwoliły miejscowym odskoczyć na dwa oczka, lecz gdy w polu zagrywki pojawiła się Milena Mielczarek bełchatowianki nie tylko odrobiły straty, ale wyszły na trzypunktowe prowadzenie (17:14). Podopieczne Bogdana Lipowskiego znów doprowadziły do remisu, do czego przyczyniły się Olga Samul i Malwina Smarzek, blokując Mielczarek, oraz Wodzińska, która popisała się świetną zagrywką. Końcówka należała jednak do przyjezdnych, w szeregach których prym wiodła Joanna Stolarczyk. Najpierw skutecznie zaatakowała po czym dołożyła punkt blokiem na Wołoszyn (22:21). Kropkę nad i postawiły Królikowska oraz Monika Stasiak.
Drugi set to popisowa gra Agnieszki Raczyńskiej. Przyjmująca ŁMLKS w pierwszym secie nie zdobyła ani jednego punktu, jednak w kolejnej partii przebudziła się i to głównie dzięki jej atakom łaskowianki wyszły na prowadzenie 9:6. Świetnie zaprezentowała się również Marta Koperek, sprawiając bełchatowiankom olbrzymie problemy swoim serwisem, dzięki czemu miejscowe powiększyły przewagę (16:12). Siatkarki Skry punktowały kolejno Wołoszyn, Samul i Smarzek, a jakby tego było mało dwukrotnie w ataku pomyliła się Stolarczyk i zrobiło się 21:14. Siatkarki z Łasku kontrolowały już do końca przebieg wydarzeń na boisku i wygrały tę partię do 18.
Miejscowe były na fali i rozpoczęły trzecią odsłonę z wysokiego C. Kapitalna gra Wołoszyn, którą w początkowej fazie seta wspierała Wodzińska, pozwoliła podopiecznym Bogdana Lipowskiego od początku odskoczyć na pięć punktów (13:8). Łaskowianki poczuły się jednak zbyt pewnie i siatkarki Skry zniwelowały przewagę (14:14). Niezastąpiona tego dnia Wołoszyn poderwała swoje koleżanki do walki punktując w ataku i bloku. Przyjezdne jednak nie zamierzały składać broni. Po atakach Stasiak doprowadziły do wyrównania, a dzięki sprytnej grze na siatce doświadczonej Moniki Górny wyszły na dwupunktowe prowadzenie (21:19). Popisowa gra w końcówce Wołoszyn nie pozostawiła jednak złudzeń, kto tego dnia był bohaterem spotkania. Atakująca ŁMLKS zdobyła pięć z sześciu ostatnich punktów dla swojej drużyny, dzięki czemu łaskowianki cieszyły się ze zwycięstwa w tym secie 25:22.
Początek czwartej partii był bliźniaczo podobny do inauguracji trzeciej odsłony. Nieoceniona w polu zagrywki Koperek wyprowadziła swój zespół na prowadzenie 4:0. Nie pierwszy raz jednak w tym meczu ŁMLKS roztrwonił przewagę, do czego przyczyniła się najlepsza w swoim zespole Stolarczyk, która zdobyła trzy punkty. Chwilę później zablokowana została Samul, a w następnych akcjach tę zawodniczkę trafiła swoją zagrywką Górny i zrobiło się 7:4 dla Skry. Miejscowe nie pozwoliły się jednak rozpędzić podopiecznym Piotra Narejki. Wyraźnie zmęczoną Wołoszyn wspierały Samul i Raczyńska, dzięki czemu łaskowianki doprowadziły do remisu po 14. W tym momencie siatkarki ŁMLKS stanęły. Popełniły cztery własne błędy z rzędu i nie zdołały już odrobić tej straty.
Decydująca odsłona przyniosła kolejny zwrot akcji w tym meczu. Przy zagrywce Koperek miejscowe wyszły na pięciopunktowe prowadzenie (5:0). Rozgrywająca dobre spotkanie w przyjęciu i w obronie Samul dopiero w piątym secie dołożyła skuteczną grę w ataku. Po przespanych dwóch partiach znów przypomniała o sobie Raczyńska. Obie przyjmujące świetnie wyręczyły słaniającą się na nogach atakującą ŁMLKS, dzięki czemu na tablicy wyników pojawił się rezultat 9:3 dla podopiecznych Bogdana Lipowskiego. Ostatnie słowo należało jednak do Wołoszyn. Po zmianie stron wstąpiły w nią nowe siły. Najpierw kapitalnie zaatakowała (11:4), po czym dwukrotnie trafiła zagrywką rozgrywającą świetne spotkanie Aleksandrę Pizon. Przewaga łaskowianek była tak duża, że tylko kataklizm mógłby odebrać im zwycięstwo w tym meczu. Wyraźnie zrezygnowana Mielczarek zepsuła zagrywkę, a kropkę nad i postawiła Samul.
ŁMLKS Łask – EKS Skra Bełchatów 3:2
(22:25, 25:18, 25:22, 19:25, 15:6)
Składy zespołów:
ŁMLKS: Koperek (3 pkt.), Raczyńska (9), Samul (12), Wołoszyn (32), Smarzek (5), Wodzińska (6), Kaja Rogala (libero) oraz Chojnacka, Lipowska i Karolina Rogala
Skra: Górny (3 pkt.), Królikowska (10), Mielczarek (11), Stolarczyk (21), Kuleta (6), Stasiak (8), Pizon (libero) oraz Kardecka i Ulaszewska
Powiedzieli po meczu:
Bogdan Lipowski, trener ŁMLKS: – Najbardziej szkoda pierwszego seta, w którym prowadziliśmy i roztrwoniliśmy przewagę i niepotrzebnie doprowadziliśmy do nerwowej końcówki. Podobnie było w czwartej partii. Zaczęliśmy od czterech zagrywek Marty Koperek, potem zrobiło się 5:4 dla Skry. Przy stanie 14:14 przydarzyła nam się seria kilku złych przyjęć i nieskończonych ataków i ciężko było już odrobić straty. Na całe szczęście przebudziły się skrzydłowe, bo Agnieszka Wołoszyn sama nie wygrałaby tego meczu. Mało graliśmy krótkiej. Albo środkowe źle nachodziły, albo przy dobrym przyjęciu Marta wystawiała na skrzydło i nie kończyliśmy ataków i to była główna przyczyna, że ten mecz potoczył się tak, a nie inaczej. Przez większość meczu graliśmy schematami. Nie szło przyjmującym, a na Agnieszkę Wołoszyn czekał już podwójny blok. Skra natomiast zagrała świetny mecz w obronie. Mieliśmy wiele ataków na pojedynczym bloku, a mimo to przeciwniczki podbijały i wyprowadzały kontry. Przed tygodniem widziałem ich mecz z Ozorkowem i jestem pewien, że gdyby zagrały tak jak z nami, to na pewno by ten mecz wygrały. Jest to nasze pierwsze zwycięstwo w II lidze, z którego się nie cieszę.
Monika Stasiak, kapitan Skry: – W tych przegranych setach przydarzały nam się serie straconych punktów i ciężko było odrobić straty i doprowadzić do gry punkt za punkt. W tym upatruję przyczyny każdej naszej porażki i tak było też tym razem. Nasz zespół nęka plaga kontuzji, ale cieszę się, że przydarzył nam się taki mecz jak ten. Staramy się ściągać dobre fluidy i pozytywne emocje, żeby z dobrymi nastrojami wejść w fazę play-off.
Agnieszka Wołoszyn, kapitan ŁMLKS: – Obiecywałam po meczu z Politechniką, że wszystkie trzy mecze, które zagramy u siebie, wygramy 3:0. Dwa tygodnie temu się udało, dzisiaj niestety nie, ale taki jest sport. Najważniejsze jest zwycięstwo i trzeba patrzeć optymistycznie w przyszłość, może uda nam się uniknąć gry w play-off. W dzisiejszym meczu niepotrzebnie w naszą grę wdarła się nerwowość. Niektóre zawodniczki nie powinny się unosić do trenera. Zależy mu na tym, żeby utrzymać II ligę w Łasku i stąd te emocje, zwłaszcza w tak ważnym meczu. Tyle lat gram w siatkówkę i wiem, że od tego jest trener, żeby krzyknąć, a my, kiedy popełniamy kilka błędów pod rząd, musimy pokornie spuścić głowę. Był to chyba pierwszy mecz w tym sezonie, kiedy byłam tak mocno eksploatowana. Bez względu na to czy byłam w pierwszej czy w drugiej linii dostawałam tak samo dużo piłek. W ataku musiałyśmy się naprawdę sporo napracować, bo zespół z Bełchatowa grał bardzo dobrze w obronie. Przed nami mecz z Ozorkowem. Musimy pokazać naszą wyższość, tym bardziej, że jest to rywal lokalny, a w pierwszym meczu wygrałyśmy 3:2. Nie ma co spekulować, wyjdziemy na ten mecz, żeby wygrać 3:0 i miejmy nadzieję, że mecze ułożą się po naszej myśli i uda nam się wyprzedzić AWF.
Piotr Narejko, trener Skry: – Dla nas jest ważne, że drugi mecz zagraliśmy razem z Moniką Górny i z każdą kolejną piłką widać, że dziewczyny powoli zaczynają się zgrywać. Na tyle, na ile jesteśmy w stanie zagrać na dzień dzisiejszy, biorąc pod uwagę kontuzje i trzy nowe zawodniczki w pierwszej szóstce, jestem zadowolony z mojego zespołu. Mecz może nie stał na najwyższym sportowym poziomie, ale pewno był pełen emocji. W piątym secie straciliśmy od początku cztery punkty i nie udało nam się już odrobić tej straty. Może gdyby set był dłuższy, powtórzylibyśmy sytuację z czwartej partii, ale taki jest tie-break. Jestem zadowolony, że podjęliśmy walkę oraz ze zdobytego punktu. Daje nam to dużo optymizmu przed play-off.