Łaski Międzyszkolny Ludowy Klub Sportowy utrzymał się w II lidze. W trzecim, rozgrywanym w Bełchatowie, meczu fazy play-out łaskowianki pokonały tamtejszą Skrę 3:1 i tym samym odnotowały największy sukces w krótkiej historii istnienia klubu.
Oba zespoły znają się jak łyse konie. ŁMLKS i Skra grały przeciwko sobie w poprzednim sezonie w lidze wojewódzkiej. W tym roku drużyny beniaminków zagrały ze sobą czterokrotnie. Tylko raz, we własnej hali, lepsze były bełchatowianki. Nic więc dziwnego, że w atucie własnego boiska szukały swojej szansy na przedłużenie myśli o utrzymaniu w grupie 3. II ligi.
Inaugurujący set ułożył się całkowicie wbrew oczekiwaniom miejscowych. Zepsuta zagrywka Moniki Stasiak i dwa punkty z rzędu zdobyte przez Malwinę Smarzek dały prowadzenie przyjezdnym (3:0). Po tym jak bełchatowianki popełniły dwa własne z rzędu, na tablicy wyników pojawił się rezultat 6:1. Siatkarki Skry wzięły się za odrabianie strat przy stanie 11:6 dla gości. Najpierw Agnieszka Raczyńska zaatakowała w taśmę. Chwilę później z lewego skrzydła piłkę w aut posłała Olga Samul, na co gospodynie odpowiedziały dwoma atakami z szóstej strefy w wykonaniu Aleksandry Królikowskiej i przewaga przyjezdnych stopniała do dwóch oczek (12:10). Od tego momentu obie drużyny prowadziły wyrównaną walkę punkt za punkt. Przy stanie 19:19 Smarzek zaatakowała w aut. W następnych akcjach dwukrotnie pomyliła się rozgrywająca ŁMLKS Marta Koperek, która najpierw zgubiła tempo ataku na środku, a chwilę później sposobem dolnym przebiła piłkę w aut. Skuteczną kiwką z lewego ataku popisała się na kontrze Królikowska i to bełchatowianki po raz pierwszy w secie wyszły na prowadzenie (22:20). Łaskowianki wprawdzie wyrównały za sprawą Agnieszki Wołoszyn, jednak ostatnie słowo należało do gospodyń. Seta atakiem z szóstej strefy zakończyła Joanna Stolarczyk.
Siatkarki z Łasku drugą partię rozpoczęły w zmienionym składzie. Bogdan Lipowski posłał do gry Paulinę Wodzińską oraz Olgę Chojnacką. Na ławce rezerwowych posadził natomiast Raczyńską i Koperek. Wyrównana walka w tej odsłonie trwała jedynie do stanu 3:3. W kolejnych akcjach trzy własne błędy popełniły bełchatowianki, na co ŁMLKS odpowiedział atakami w wykonaniu Karoliny Rogali i Wołoszyn i na tablicy wyników było 7:3. Gra Skry kompletnie się posypała, co skrzętnie wykorzystały przyjezdne, punktując je zwłaszcza w polu serwisowym. Serie świetnych zagrywek w wykonaniu Wołoszyn, Samul i Rogali pozwoliły przyjezdnym osiągnąć aż piętnoastopunktową przewagę (22:7), którą bezpiecznie dowiozły do końca partii.
Bliźniaczo podobny przebieg miała trzecia odsłona. Bełchatowianki wyrównaną grę prowadziły jedynie do stanu 3:3. Wówczas nad blokiem Królikowskiej zaatakowała Wołoszyn, a w kolejnych akcjach aż trzy własne błędy popełniły gospodynie, przez co ŁMLKS prowadził 8:4. Bełchatowianki wprawdzie zbliżyły się na jeden punkt do siatkarek z Łasku po atakach Stolarczyk i bloku Aleksandry Kulety na Wołoszyn (12:13), jednak to było wszystko, na co w tym secie pozwoliły przyjezdne. Najpierw Smarzek zablokowała Królikowską, a chwilę później popisała się asem serwisowym. Punkt z zagrywki dołożyła Samul i zrobiło się 19:13. Bełchatowianki same zaprzepaściły szansę na dobry wynik w secie popełniając w końcówce trzy własne błędy (w całej partii aż 12).
Najwięcej emocji przyniosła czwarta odsłona, którą to gospodynie rozpoczęły od prowadzenia 4:0. Przyjezdne nie pozwoliły jednak rozpędzić się Skrze i głównie za sprawą Wołoszyn doprowadziły do remisu 6:6. Po ataku Małgorzaty Ulaszewskiej bełchatowianki znowu odskoczyły siatkarkom z Łasku (10:7), a dzięki świetnej zagrywce środkowej Skry podopieczne Piotra Narejki jeszcze powiększyły przewagę (13:7). W następnych akcjach dwa punkty dołożyła Stasiak. Najpierw zablokowała Samul, a chwilę później popisała się asem serwisowym i zrobiło się 15:8. Od tego momentu coś w grze miejscowych się zacięło, a po ataku Wołoszyn i punktowej zagrywce Chojnackiej to łaskowianki złapały wiatr w żagle (10:15). Przy dobrze dysponowanej tego dnia w polu serwisowym Samul, dwa kolejne punkty dołożyła Wołoszyn (13:16). Na nic zdały się przerwy, które brał Piotr Narejko, bowiem rozpędzone łaskowianki nie zamierzały zwalniać tempa. Po stronie Skry dobrze prezentowała się w tej fazie seta Królikowska, lecz nie miała wsparcia ze strony koleżanek. W szeregach ŁMLKS natomiast punktowały kolejno Smarzek (blok na Milenie Mielczarek), Wodzińska (dwukrotnie w ataku) i po raz kolejny Wołoszyn, dzięki czemu to podopieczne Bogdana Lipowskiego wyszły po raz pierwszy na prowadzenie w tym secie (18:17). Końcówka to popis w wykonaniu atakującej ŁMLKS, która od stanu 20:20 zdobyła trzy punkty dla swojego zespołu (30 w całym meczu) i poprowadziła swój zespół do zwycięstwa.
EKS Skra Bełchatów – ŁMLKS Łask 1:3
(25:22, 12:25, 18:25, 22:25)
Składy zespołów:
Skra: Stolarczyk (14 pkt.), Kuleta (3), Ulaszewska (8), Mielczarek (7), Królikowska (5), Stasiak (10), Pizon (libero) oraz Nowocień (1) i Kardecka (2)
ŁMLKS: Samul (7 pkt.), Wołoszyn (30), Smarzek (7), Raczyńska (4), Karolina Rogala (5), Koperek, Kaja Rogala (libero) oraz Chojnacka (2), Wodzińska (7), Krawczyk, Lipowska (libero)
Powiedzieli po meczu:
Agnieszka Wołoszyn, kapitan ŁMLKS: W pierwszym secie gra nam się w ogóle nie kleiła, nic nam nie szło. Myślę, że te dwa wygrane mecze w Łasku trochę nas usztywniły. Wiedząc, że został nam jeden mecz do utrzymania się w II lidze za bardzo chciałyśmy wygrać i ta pierwsza partia to był kompletny niewypał. Na szczęście otrząsnęłyśmy się w drugim secie i nasza gra zaczęła wyglądać znacznie lepiej. Po dwóch gładko wygranych setach nie byłyśmy aż tak skoncentrowane i stąd trafił nam się przestój w czwartej partii. Cieszę się, że się utrzymaliśmy, jednak pozostał pewien niedosyt, ponieważ miejsca 5-6 były w naszym zasięgu.
Piotr Narejko, trener Skry: O porażce mojego zespołu świadczył brak doświadczenia. Przestój, jaki przytrafił nam się w połowie czwartego seta mógł nie zrobić nam aż takiej krzywdy, gdybyśmy lepiej zagrali końcówce. Zabrakło dzisiaj dobrego przyjęcia i kończącego ataku, co wynika właśnie z tego braku doświadczenia i zimnej krwi. Z jednej strony należy się cieszyć, bo moje zawodniczki podjęły walkę i jak na nasze możliwości zagrały naprawdę dobre spotkanie. W czwartym secie miały jednak przeciwnika na deskach i należało go dobić, mówiąc slangiem bokserskim. Za to na pewno należy im się ostra reprymenda.